Opis
Trio prowadzone przez Arka Skolika, perkusistę na polskim rynku znanego
i szanowanego sięgnęło do podręcznika jazzowych standardów,
by zaproponować kawał porywającego straightaheadu. Na płycie znajdziemy
kompozycje Jerome'a Kerna, Gerry'ego Mulligana, Counta Basie'go,
Michela Petruccianiego, H. Ellisa/J. Frigo/L. Cartera, jedną Kuby
Płużka i wspólną Codę.
Pianista Jakub Płużek dostał właśnie pierwszą nagrodę na Indywidualność
Jazzową Jazz nad Odrą 2010 [Jurorzy przyznali trzy
równorzędne pierwsze nagrody w 2010 roku]. Kontrabasista Max
Mucha, który współpracuje z Kubą Płużkiem w kilku
zespołach i Arek Skolik stworzyli trio, które niejako na
przekór panującemu powszechnie terrorowi wszelakich nu,
post, lounge, na przekór pogardzie dla tego co tradycyjne
odnajdują swoją drogę do jazzowej klasyki i pokazują niegasnącą
energię, jaka tkwi w tym gatunku. Nie wpadają w pułapkę akademizmu,
zachwycają otwartością wyobraźni i niezbędną dozą powściągliwości. Do
płyty "Detour Ahead" warto sięgnąć choćby po to aby odnaleźć na niej
ową czystość i wyrazistość, o której niektórzy
mawiają - esencja dźwięku. Zmienność nastrojów i przemyślana
kompozycja całości materiału to kolejny mocny atut płyty. Arek Skolik -
W 2005r.nadanie tytułu "NAJLEPSZEGO PERKUSISTY ROKU''oraz II miejsce
perkusisty roku przez miesiecznik ''GITARA BAS I BEBNY''. W 2005
nagroda Prezydenta Miasta Gliwic za osiągnięcia w dziedzinie tworczosci
artystycznej, upowszechniania i ochrony kultury muzycznej. Zajmuje
czołowe miejsca w ankiecie pisma Jazz Forum jako perkusista jazzowy.
Arek należy do grona muzyków, którzy nie starają
się być nowatorscy za wszelką cenę, raczej chyli on czoła przed
dziesięcioleciami tradycji, starając się wpisać w nią swój
muzyczny temperament. To nieprzeciętnie muzykalny perkusista o
doskonałym warsztacie i poczuciu swingu, co stawia go wśród
grona najlepszych perkusistów w kraju.
Jazz Forum; 6/2010, ocena: * * * *
Arek Skolik Special Trio - Detour Ahead
Arek Skolik
Dawno już nie słyszałem tak zachowawczej muzyki, a do tego tak pełnej
wdzięku. W tym przypadkuprzymiotniki wspomagają się wzajemnie,
określenie "zachowawcza" wcale nie ma pejoratywnego znaczenia. Zresztą
na tle wszelkiego rodzaju postępowych produkcji ta płyta to prawdziwy
oryginał. Brzmią w niej echa George'a Shearinga czy też Reda Garlanda,
okropnie lubię tego słuchać w fotelu, przy kawce i papierosie (owszem,
wiem, że palenie jest szkodliwe dla zdrowia), i mam wrażenie że nie
tylko ja jeden mam takie nostalgiczne ciągoty. Pod warunkiem, że muzyka
jest szczera, a jej wykonawcy znają wszelkie tajniki, a nie udają
tylko, że znają tradycję. To musi mieć odpowiednie brzmienie i
odpowiednie rytmizowanie, wszelkie fałsze na tym polu starych
sklerotyków od razu przyprawiają o niesmak. Kuba Płużek
znakomicie czuje się w tej konwencji i jest absolutnie free, czyli nic
go nie zmusza do silenia się na modernę i lawiny dźwięków.
To niewątpliwie on wywiera tu największy wpływ, także na rytmiczną
sekcję, która wspaniale swinguje przy użyciu najprostszych
tylko środków. Nawiasem mówiąc, to nie Kuba, ale
Arek Skolik jest autorem przedsięwzięcia! Piękny wyjaśniający wszystko
basik, mamy nawet solo smykiem w stylu Chambersa. Słowem miody -
gotów jestem nawet wybaczyć, że utwór 9:20 nazywa
się naprawdę 9:20 Special i nie napisał go Basie, tylko Bill Engvick do
spółki z Earlem Warrenem, a wieńczącą dzieło Codę traktuję
jako dobry dowcip przypominający sławetną kwestię Ireny Kwiatkowskiej
"altem też mogę".
A jednak tylko cztery gwiazdki! Muszę jednak wyjaśnić dlaczego.
Dla mnie cztery gwiazdki oznaczają muzykę dobrą, naprawdę uczciwie
dobrą, tylko nie porównujcie jej z innymi ocenami, bo już
nieraz odnotowałem, że nawet bzdet może dostać gwiazdek pięć tylko
dlatego, że jest niezrozumiały i pokrętny. A ja tych pięć gwiazdek
rezerwuję dla Rollinsa czy Coltrane'a. Ale także dlatego, że w Five
Brothers trochę mi tej lekkości swobody brakuje, a September Second
nagle okazuje się utworem z innego świata i nieoczekiwanie psuje mi
frajdę, choć tak naprawdę nie jest zły. Ot, takie kukułcze jajo we
wróblim gnieździe. Może więc drogie chłopaki trochę was
krzywdzę tą oceną, ale macie u mnie ogromną sympatię za ten śmiały
eksperyment polegający na braku śmiałych eksperymentów.
Witajcie w klubie najszlachetniejszej rodziny Real Jazzu. Nie tylko z
nostalgicznych powodów powinno się po tę płytę sięgnąć - pod
pozorem muzyki lekkiej, wbrew pozorom wcale nie łatwej i na pewno
przyjemnej kryje się jeszcze coś więcej. Autor: Jan Ptaszyn
Wróblewski
Szczegóły na www.old-timers.pl
Źródło: Materiały promocyjne organizatora.