Opis
Nie mam na imię Patryk. Jestem Piotrkiem. Patrick The Pan. Piszę. Gram. Śpiewam. Zwlekam. Jestem pocieszny. Ale. Smutne piosenki. Nie o miłości. O miłości. O zwierzętach. O ludziach. O was. Cześć.”
Tak mówi o sobie Piotr Madej - dwudziestoczteroletni kolekcjoner momentów z Krakowa. Ceni sobie wagę słów, których nadmiar spowodował nagranie debiutanckiego krążka „Something of an End”. Jesienią ubiegłego roku, zamknął się na 2 miesiące w domu, w miętowym salonie, tylko po to, by nagrać płytę. W muzycznym pudełku o miękkich ścianach zgromadził kilka instrumentów, komputer, parę dźwięków i zapach mokrego poranka wiszącego w powietrzu. Dzięki temu na długograju dźwięki snują się leniwie, owijają wokół palców i wplątują we włosy, które głaszcze łagodny głos Piotra.
Jak sam twierdzi, stara się nie śpiewać o miłości. Jego utwory o akustyczno-elektronicznej aranżacji zainspirowane są brzmieniem Radiohead, Other Lives, Husky Rescue, Fleet Foxes czy Sigur Ros oraz tym, co dzieje się wokół niego. To rodzaj muzyki, której słucha się z zamkniętymi oczami przy przygaszonym świetle. Intymny zapis ciepłych dźwięków pachnących smutkiem i melancholią – przed państwem Patrick the Pan.
Szczegóły na www.old-timers.pl