Wystąpili
Opis
Janusz Radek ma głos. Mocny i łatwo rozpoznawalny. Ktoś fachowo oszacował go kiedyś na 4 i pół oktawy. Taka niezwykła rozpiętość dźwięków przydaje się oczywiście do karkołomnych wokalnych popisów - to w końcu jedyny wykonawca, który może zaśpiewać męsko-damski duet... sam ze sobą. Ale chyba ważniejsze jest to, że w niższych tonach ten głos ma przepiękną, niepowtarzalną barwę, a w wysokich dźwięczy czysto jak kryształ. Że zadziwiająca jest lekkość, z jaką wędruje po rejestrach – płynnie, modulowanie i wydawałoby się, bezkreśnie. Że potrafi brzmieć jak operowa koloratura, by za chwilę pokryć się rokową chrypą lub przekształcić w niepokojąco erotyczny, przyduszony szept. Ten głos to precyzyjnie wyćwiczone narzędzie, które poradzi sobie z każdą materią muzyczną – a zachwyca szczególnie, gdy pozornie od niechcenia baraszkuje wśród dźwięków improwizacji, w skacie.
Ale głos, choć niezmiernie ważny i imponujący, to nie wszystko. Sam artysta twierdzi wprawdzie, że nie istnieje coś takiego jak piosenka aktorska, ale dla wielu widzów stał się właśnie jej synonimem. Bo to takie zwierzę sceniczne - jego talent aktorski jest naturalny i spontaniczny, nie podbudowany wyuczonymi technikami. Balansując na pograniczu piosenki i teatru tworzy niezwykłe, przykuwające uwagę interpretacje, przekształcając parominutowy utwór w mini scenkę, etiudę aktorską właśnie. Czasem szumnie wspomaga się kostiumem, rekwizytem, ruchem scenicznym – a czasem wystarczy tylko subtelny gest, spojrzenie. Osobowość... Nie ważne, czy śpiewa utwór własny, premierowy czy mierzy się ze sprawdzonym standardem muzyki rozrywkowej. Każdy wypełnia niepodzielnie – zawłaszczając go dla siebie.
I o ile w jego przypadku mamy zawsze gwarancję jakości i poziomu muzycznych propozycji – o tyle cała reszta może nas zaskoczyć. Bo Janusz Radek lubi niespodzianki. Każdy jego program jest inny, każda płyta odmienna. Nawet w trakcie recitalu nastrój może się radykalnie zmienić - i wykonawca zaserwuje romantycznie zasłuchanej publiczności szalony, zwariowany pastisz, albo wyciszy rozbawioną salę szarpiącym nerwy songiem. Czasem też niewinna zapowiedź piosenki urośnie do rangi samodzielnego utworu zaimprowizowanego na naszych oczach. A jeśli to wszystko zniesiemy spokojnie, to zawsze są jeszcze bisy – a tam się potrafi dziać, oj potrafi… Inny i niepowtarzalny jest nie tylko każdy program, ale każdy koncert – bo to zawsze wypadkowa nastroju wykonawcy i odbioru jego propozycji, reakcji publiczności.
No i jest jeszcze radość. Radość śpiewania, muzykowania na scenie, bycia słuchanym… i taka zwyczajna, bardzo prywatna - radość życia. W dowcipnych komentarzach, w żartach muzycznych, w rozbrajającej autoironii, w każdym zaśpiewanym dźwięku. W geście. W szerokim uśmiechu i blasku oczu. Promieniująca i niepostrzeżenie wypełniająca koncertowe sale i zakamarki podświadomości widzów. Jej cząstkę każdy zabiera ze sobą. A wielu po nią wraca – to taki sympatyczny, nieszkodliwy nałóg.
Warto posłuchać Janusza Radka…