Creamfields 2006
|
2006-06-30
Na trzy dni przed Creamfields 2006, spotkaliśmy się z zespołem Miloopa (zagra na Deep&Blue Arena), aby dowiedzieć się - co szykują na tą imprezę. Marcin Owczarek: Czy Miloopa szykuje się jakoś specjalnie na Creamfields, czy odbieracie to wydarzenie jako normalny koncert? Natalia Lubrano - wokalistka: Każdy koncert odbieramy specyficznie - także i ten. Mamy już zestaw utworów przewidzianych na ten festiwal, no i szykujemy się na niego ostro... nie? Wojtek Orszewski - mc, synths, gitara: Na pewno bardziej na ostro. MO: Rozumiem, że to będzie jakiś nowy zestaw waszych utworów, a może nawet usłyszymy coś nowego? Wojtek: My piszemy cały czas nowe numery. Co prawda nie idzie nam to jakoś szybko - ale sukcesywnie i po kolei dołączamy nowe numery do tych, które pokazały się na płycie. Czasami wychodzi nam to ostrzej, raz piosenkowo (z Natalią). Obecnie mamy około dwudziestu numerów, z których możemy wybierać. Na Creamfields zdecydowaliśmy pokazać się ze strony d'n'b, po za tym jesteśmy na tej scenie jedynym żywym składem. Grają tam sami DJ-e. My chcemy udowodnić, że zespół na żywo potrafi grać o wiele, wiele mocniej i głośniej niż niejeden DJ. MO: Tym właśnie chcecie się wyróżnić? Wojtek: No oczywiście. Tym bardziej, że na głównej scenie też nie będą grać zespoły - po za Kosheen. Bardzo liczyliśmy na to, że London Elekricity przyjedzie z zespołem na żywo. Nawet liczyliśmy na to, żeby gdzieś tam z nimi się zapoznać, porozmawiać. W końcu każdy koncert to jest jakaś możliwość zapoznania się z muzykami. Nawet jak graliśmy parę dni temu we Wrocławiu z Ursulą Drucker - to było bardzo fajnie. Natalia: Tak, to bardzo skromna, uduchowiona kobieta. Wojtek: To zawsze są rozmowy na luzie... Gadamy o sprzęcie, o odczuciach. MO: Czyli rozumiem, że Creamfields to również przeżycie towarzyskie - w końcu będzie tam sześćdziesięciu artystów. Wojtek: No dla nas to właśnie głównie o to chodzi - aby spotkać się z tymi ludźmi i muzykami, którzy są także naszymi idolami. Zaliczyć do nich można m.in. Roni Size. MO: A czy ta perspektywa 40 tysięcy osób was nie przeraża? Wojtek: Tak naprawdę to my gramy bardzo wcześnie - trzy godziny po rozpoczęciu imprezy. Trudno mi przewidzieć, że o tej porze będzie aż tylu ludzi. Trzeba sobie powiedzieć, że pod naszą scenę przyjdzie bardzo specyficzna publika - wręcz taka wyselekcjonowana. Jestem przekonany, że znaczna część ludzi przyjdzie tu jednak dla techno... a taki namiot d'n'b to jednak przyciągnie specyficzną publiczność, tą którą ten rodzaj muzyki interesuje. Nie sądzę, żeby było ich dużo, ale energia na pewno będzie super - bo przyjdą tylko dla tej muzyki. MO: To jest wasz pierwszy open'air? Wojtek: Graliśmy już na paru otwartych scenach. Natalia: Dwukrotnie, albo trzy krotnie. MO: W poniedziałek graliście na otwartej scenie , dziś się też tak złożyło, w sobotę Creamfields, a w następnym tygodniu Heineken. Wolicie tak grać czy klubowo? Wojtek: Nie wiem jak Natalia, ale ja wole grać w klubach, gdzie jest sto osób i lokal jest wypełniony do ostatniego miejsca. Wszyscy ściągają koszulki i my też... i to jest wtedy świetna atmosfera. Na naszych koncertach zawsze jest głośno i energetycznie. Ja takie koncerty zapamiętuję najlepiej. Natalia: Ja też wolę występować w klubach. Wtedy od razu widać reakcję odbiorców i łatwiej nawiązać kontakt z publicznością. Wojtek: To się wiąże z tym, że gramy dla ludzi, a nie tworzymy muzyki improwizowanej. Nasza muzyka jest dogłębnie przygotowana i zaaranżowana, więc chcemy przekazać jakąś energię. Muzycy jazzowi mogą się zamknąć w sobie i mieć tak naprawdę wszystkich w głębokim poważaniu... a tutaj chcesz dać coś ludziom. Jak oni nie chcą, to i my nie chcemy. Wszystko się na tym opiera, że nie robimy tej muzy dla siebie, a dla ludzi - dlatego gramy koncerty. MO: Udanego występu. Rozmawiał Marcin Owczarek (marcin.owczarek(at)dlastudenta.pl) |