Wystąpili
Opis
Najnowszy krążek chłopaków z
Łódzkiego podwórka działających pod
nazwą COMA to czwarty z kolei album studyjny. Mimo, że od
wydania ostatniego albumu „Hipertrofia”
zespół nie próżnował wydając kolejno: koncertowe
DVD „Live”, płytę
„Symfonicznie”, angielską wersję
„Hipertrofii” pt. „Excess”,
współtworząc ścieżkę dźwiękową do filmu
„Skrzydlate Świnie” z utworem
„F.T.M.O”, grając również trasę
akustyczną „Power Off Coma” 2010 z zupełnie nowymi
aranżami swoich utworów, przeżywając skok w bok wokalisty
Piotra Roguckiego z solowym albumem „Loki – wizja
dźwięku”, to po sporym sukcesie poprzedniego regularnego
wydawnictwa (Podwójna platyna, trzy Fryderyki w kategoriach:
Album Roku Rock, Grupa Roku, Wokalista Roku, Eska Music Award za
utwór „08 Wojna”) po mocno
eksploatujących doświadczeniach koncertowych, filmowych i biznesowych
(zmiana wytwórni fonograficznej z SONY na MYSTIC PRODUCTION)
wszyscy wielbiciele zespołu zastanawiają się czy pracowita COMA
przypadkiem się nie przepracowała i czy chłopaki mają jeszcze coś do
powiedzenia na Polskim rynku muzyki rockowej, otóż okazuje
się, że mają!
Kojarzona z majestatycznymi albumami
konceptualnymi Coma wydała album jak przyznają sami
„(…) stojący w opozycji do poprzednich
dokonań, neokonceptualny, niesymetryczny i ryzykowny, ale
jednocześnie mocno powiązany ze wszystkim co robiliśmy do tej
pory, wiemy, że znajdzie on wielu zwolenników ale nie mamy
złudzeń, że ci którzy nie lubią eksperymentów i
przywiązani są do klasycznie pojętej Comy mogą się od nas
odwrócić oskarżając o sprzeniewierzenie, nie boimy się, u
nas zasadą jest ruch i przemiana, bez tego stajesz się
skamieliną, cieszymy się bo czeka nas wspaniała przygoda,
którą zaserwują nasi fani wypowiadając się na temat nowego
dzieła (…)” OK. to może po kolei…
Album nie posiada tytułu! w zamian za to został opatrzony
kolorem, (czerwony) dlaczego? „główną koncepcją i
zasadniczym założeniem tego krążka jest konsekwentnie realizowana
zasada braku koncepcji, nic nie sugerujemy, chcieliśmy stworzyć
kompozycję otwartą, która ostateczny wyraz przyjmie dopiero
w konfrontacji ze słuchaczami”, mówi Piotr
Rogucki, wokalista i frontman zespołu, „zasada dowolności i
przypadkowości przejawia się na wszelkich możliwych płaszczyznach
począwszy od tekstu, przez muzykę, a kończąc na warstwie
wizualnej” (okładka, sesja fotograficzna, teledyski)
faktycznie konsekwencja w realizacji tego postanowienia nadaje albumowi
niezwykłej, paradoksalnie, spójności, wydaje się że
„brak koncepcji” to doskonała koncepcja
urzeczywistniona pod postacią czerwonego albumu. Przydało by się jednak
kilka konkretów, oto i one…
Płyta trwająca 55 minut zawiera dwanaście
utworów, oszczędnie jak na możliwości Comy, ale za to
konkretnie, nie ma tu przypadkowych kawałków, wypełniaczy,
każda kompozycja to skończona forma. Muzycznie jest konkret, tylko dwa
utwory przekraczają czas siedmiu minut , z pozostałych właściwie każdy
mógłby być regularnym singlem. Płyta zróżnicowana
dynamicznie od ballad przez utwory, które prawdopodobnie
świetnie sprawdzą się jako kawałki koncertowe, aż do potężnego
uderzenia agresywnej, rockowej mocy. Brzmieniowo zmiana, wyraźne
odejście od elektroniki, siła koncentruje się w gitarowych riffach,
dyskretnych solówkach i mocno rozbudowanej linii basu,
często bas przejmuje rolę instrumentu wiodącego, znalazły się
również miejsca gdzie wykorzystano inne instrumentarium,
flet, cymbałki, pianino, czyli jak na Comę to ewenement, ciekawie
przedstawiają się kawałki bazujące na łączeniu różnych
stylistyk (i tutaj konsekwencja w niekonsekwencji spełnia swoje
zadanie) z pozoru nieprzystające fragmenty kompozycji łączone często w
ryzykowny sposób jak w utworach: „0Rh+”,
„W chorym sadzie” czy „Los, Cebula i
Krokodyle Łzy”. Wokal
Roguckiego świadomy swojej mocy ale powściągliwy, pojawia
się eksperymentalne brzmienie falsetu „Na
Pół”, „0Rh+”.
Charakterystyczne, że w konstrukcji utworów nastąpiła pewna
inwersja, zazwyczaj doładowane rockowym wrzaskiem i wysokimi skalami
refreny, na „czerwonym” albumie odwrotnie niż
dotychczas wydają się być odciążone, a mimo to nie tracą na sile, cenna
to skłonność, która świadczy o dojrzałości i większej
pewności kompozycyjnej chłopaków z Comy. Dodatkowo nowością
i wyraźnym atutem brzmieniowym jest niekonwencjonalny sposób
potraktowania chórków, mocno rozbudowane w
niektórych utworach doskonale zastępują elektronicznie
wygenerowane sample, często traktowane jako dodatkowy instrument
komentujący właściwą linię wokalu, co ciekawe chórki
wykonywane są przez cały zespół, a nie jak do tej pory było
jedynie przez Roguckiego, miejmy nadzieję, że ten eksperyment znajdzie
odzwierciedlenie na koncertach. Warstwa tekstowa to siła
„czerwonego” albumu, inny niż dotychczas
sposób przedstawiania „teksty na nowym albumie
Comy to próba operowania obrazami filmowymi, scenki
zaaranżowane pod wpływem zjawisk bliskich codzienności, inspirowała
mnie chwila, artykuł z gazety, informacja w radio, pobyt w szpitalu,
własne przemyślenia, codzienność podniesiona do rangi poezji i
przekształcona w tekst piosenki” to słowa Piotra Roguckiego,
autora tekstów i rzeczywiście widać wyraźne odejście od
filozoficznego i teoretycznego ujęcia świata, z perspektywy globalnej
Rogucki przechodzi do ujęcia makro oscylując wokół rzeczy
drobnych, tworząc unikalne nastroje i obrazy codzienności, podejmuje
kwestie lokalnego świata, społeczne, osobiste, lub bawi się na poziomie
języka tworząc swoisty optymistyczny i żartobliwy manifest poetycki w
utworze pt. „Białe Krowy”, jak miło odetchnąć nowym
powietrzem po wizjonerskich, neoromantycznych kolosach z poprzednich
albumów Comy.
Podsumowując Coma nie skończyła się na
„Kill’Em All” przeciwnie odmłodniała i
wypuściła trochę powietrza z nadmuchanego do granic możliwości
rockowego balonu, bardzo poważna tematyka zeszła na dalszy plan na
„czerwonym” albumie cieszymy się przestrzenią i
lekkością, zespół daje nam sporo miejsca na oddech i własną
niewydumaną interpretację, słucha się szybko i z przyjemnością,
wywarzony i pozytywny wydźwięk całości, premiera 17 października będzie
poparta trasą koncertową rozpoczynającą się tydzień później
na specjalnym koncercie w warszawskiej Hard Rock Cafe, czy zatem jesień
2011 będzie należeć do Comy? To się okaże już wkrótce, nowy
album to nowa odsłona Łódzkiego zespołu i jak najbardziej do
polubienia.
Źródło: Materiały promocyjne organizatora.